×
Subskrybuj newsletter
dobrzemieszkaj.pl
Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.
Podaj poprawny adres e-mail
  • Musisz zaznaczyć to pole
PARTNER PORTALU
Wypoczynek za miastem. Niezwykłe domy letniskowe

Wypoczynek za miastem. Niezwykłe domy letniskowe

Autor: Marta Ustymowicz
27 sie 2017 09:01
Aktualizacja: 28 sie 2017 10:08

Wypoczynek za miastem nie musi oznaczać rezygnacji z cywilizacyjnych komfortów. Te domy zapewnią wygodę, a ich dodatkową zaletą jest malownicza lokalizacja - na skraju mazurskich jezior, lub u podnóża gór.

Sugerując się metrażem zaprojektowanego przez pracownię MAREK+SIKORA ARCHITEKTURA  25-metrowego domu, można pomyśleć, że jest to typowy domek letniskowy. W rzeczywistości jednak, projekt jest zaprzeczeniem wszystkiego, co typowe w polskiej architekturze wypoczynkowej. Ze smutkiem obserwujemy degradację wiejskiego krajobrazu. Lighthouse jest właśnie próbą stworzenia alternatywy dla przaśnej i kiczowatej zabudowy letniskowej – opowiadają twórcy projektu, dr hab. Jan Sikora oraz mgr inż. arch. Andrzej Marek. Mimo, że nazwa położonego na Pomorzu domku kojarzy się z morską latarnią, nawiązuje ona do lekkich gabarytów domu, jego formy, a  także właściwości mobilnych. Lighthouse można bowiem rozłożyć i złożyć, przenosząc go w inne miejsce.

Budynek zbudowany jest z 8 prefabrykowanych elementów, łączonych ze sobą na zasadzie skręcenia w docelowej lokalizacji domu. Wrażenie lekkości sprawia również sama architektura. Bryła budynku jest bogato przeszklona, przy czym niektóre z okien przesłaniają delikatne, ażurowe panele. Domek posadowiony jest na swoistym podeście, kilkadziesiąt centymetrów nad ziemią, co tworzy złudzenie lewitowania w powietrzu. Zadbano także o integrację budynku z otaczającym go krajobrazem – pomagają w tym nie tylko wspomniane panoramiczne przeszklenia, ale również dwa rozległe tarasy.

Chcieliśmy zaprojektować budynek tani, bezpretensjonalny, nowoczesny. A jednocześnie – bardzo funkcjonalny – podsumowują twórcy projektu. Być może już niedługo każdy będzie mógł sprawić sobie taki nowoczesny wakacyjny domek. Projekt powstał bowiem na zlecenie inwestora, który planuje rozwinąć produkcję prefabrykowanych domów mobilnych, a ten stojący w Miłoszewie to prototyp. Liczymy, że Lighthouse trafi do szerokiego grona klientów – konkludują Sikora i Marek. Tym, co z pewnością może przekonać przyszłych inwestorów jest krótki czas budowy.

Chociaż detale technologiczne są jeszcze dopracowywane, twórcy projektu szacują, że Lighthouse można będzie zbudować w zawrotnym tempie dwóch, trzech dni. Z myślą o zwolennikach bardziej tradycyjnych rozwiązań planowana jest również wersja stacjonarna, nie zakładająca późniejszego składania i rozkładania budynku. Okazałe przeszklenia integrują z otoczeniem również inny, tym razem już stacjonarny dom. Położony wśród dziewiczej, niekiedy surowej słoweńskiej przyrody, Woo den House to zaciszne schronienie dla młodej rodziny pochodzącej ze Słowenii, a mieszkającej na stałe we Włoszech. Zlokalizowany w rozproszonej wsi Kanji Dol, u podnóża gór, dom ten jest uosobieniem azylu z dala od cywilizacji. Zaprojektowany przez arch. Janę Hladnik Tratnik oraz arch. krajobrazu Tinę Lipovž z pracowni studio PIKAPLUS dom został opracowany tak, aby z jednej strony zapewnić solidną ochronę przed surowymi warunkami pogodowymi, z drugiej – tak, aby wnętrza były repliką klimatu, jaki można poczuć na łonie otaczającej budynek natury. Pomieszczenia wykończone drewnem w jasnym, subtelnym kolorze chroni solidna „tarcza” w postaci metalowej ramy dachówki i bocznych, skośnych elewacji. Ten ostatni detal dodaje również nowoczesnego charakteru budynkowi w znacznym stopniu stworzonemu z drewna. Dominacja naturalnego materiału miała być aspektem scalającym budynek z otaczającą go naturą, którą architektki traktowały z dużą dozą szacunku, wręcz celebracji. 

Dom powstał na skraju leśnej polany, na niewielkiej działce, a jego otoczenie zaprojektowano tak, aby jak najmniej ingerować w naturalne piękno krajobrazu. Kompaktowa działka wymogła na twórczyniach projektu skupienie się na tym, aby wykorzystać każdy centymetr dostępnej przestrzeni i zapewnić najwyższy komfort właścicielom. Umiejętne gospodarowanie przestrzenią pozwoliło na urządzenie w pełni funkcjonalnego wnętrza, z salonem, jadalnią, kuchnią, dwiema sypialniami, a nawet łazienką z sauną. Ta ostatnia jest jedynym pomieszczeniem, które nie łączy się z ogromnym przeszkleniem poprowadzonym wzdłuż całej frontowej elewacji. Wszystkie pozostałe wnętrza za sprawą panoramicznej szyby integrują się płynnie z otoczeniem. 

Wyzwaniem było dla nas stworzenie domu, który byłby jednocześnie komfortowy i zaakceptowany przez naturalne środowisko. Myślę, że za sprawą prostoty form i minimalistycznego, ale dobrze zaprojektowanego krajobrazu udało nam się osiągnąć sukces – podsumowują swoje dzieło Jana Hladnik Tratnik i Tina Lipovž. Z trudnym krajobrazem przyszło się zmierzyć architektom z amerykańskiej pracowni Bamesberger Architecture. Inwestor pragnął bowiem małego domu zlokalizowanego na zboczu wzgórza z widokiem na mokradła. I chociaż według polskich standardów ciężko uznać 292 metry kwadratowe za mały dom, to rzeczywiście architekturze budynku trudno odmówić kameralnego uroku i wrażenia mniejszego formatu. Inwestycję stanowią bowiem usytuowane w szeregu budynki o formie pudełek (stąd też nazwa projektu – The Box). Wnętrza domu skrywają otwartą przestrzeń urządzoną w kolorach ziemi, z dużą ilością drewnianych akcentów i przytulnymi tekstyliami oraz odrobiną klimatu loftowego. Z otoczeniem wizualnie łączą się za pomocą mniejszych niż w poprzednich projektach, ale za to znacznie liczniejszych okien, które przecinają całą asymetryczną elewację.

Największe wrażenie robi jednak sposób w jaki architekci poradzili sobie z trudną lokalizacją. Połączenie The Box z krajobrazem nadaje całemu projektowi niemal organiczny charakter. Główną strefę dzienną wbudowano (dosłownie) we wzgórze. Wydobyte podczas prac budowlanych skały zostały natomiast użyte jako baza pod stalowy kominek oraz próg wejściowy do domu. Z kolei znalezione na miejscu prac stare drzewo orzechowe wykorzystano do wykonania drzwi wejściowych.

Nie każdy może sobie jednak pozwolić na własny dom na wzgórzu. Niektórzy również wolą mieszkać w mieście, a przy tym nie chcą zobowiązania, jakim bez wątpienia jest dom wakacyjny czy letniskowy, którym mimo jego charakteru zajmować się należy przez cały rok. Zwolennicy niezobowiązującego wypoczynku z pewnością docenią uroki, jakie zapewni im Folwark Bielskie. Kiedy Agata i jej mąż kupowali gospodarstwo położone na Mazurach Garbatych wiedzieli, że kiedyś zechcą tam uruchomić działalność agroturystyczną. Nie spodziewali się jednak, że pensjonat dla gości urządzą... w starej stodole. Tym bardziej, że w skład kompleksu wchodził również budynek mieszkalny. Ich plany całkowicie zmieniła jednak konieczność naprawy dachu w starej oborze. Kupując to gospodarstwo wiedzieliśmy, że kiedyś najprawdopodobniej uruchomimy w nim agroturystykę. Nie planowaliśmy jednak tego, że powstanie ona w starej stodole. Myśleliśmy raczej o remoncie domu... – opowiada właścicielka gospodarstwa. Musieliśmy jednak wyremontować dach stodoły, który bez naszej ingerencji by się zawalił. Jak już zaczęliśmy robić dach, to zdecydowaliśmy się iść na całość i przebudować całą stodołę na dom mieszkalny – dodaje z rozbrajającą szczerością. 

Trwające 2 lata prace remontowe właściciele rozpoczęli latem 2014 roku. Zależało im na zachowaniu oryginalnych ścian budynku, wykonanych z lokalnego kamienia i cegły – idealnie korespondujących z sielskim krajobrazem oraz okolicznymi budynkami. Aby pozwolić sobie na klimatyczne elewacje i wystrój wnętrz, właściciele musieli się jednak liczyć z tym, że ścian nie będzie można ocieplić, co z kolei wymogło na nich poszukiwanie odpowiedniego systemu grzewczego, który byłby w stanie utrzymać komfort cieplny w całym budynku. Jak przyznaje Agata, było to największe wyzwanie podczas remontu, pozostałe prace inwestorom udało się przeprowadzić bez większych trudności. Właścicielka wiedziała zresztą dokładnie, jak ma wyglądać odrestaurowana stodoła. Tradycyjne ściany i ceramiczna dachówka są ukłonem w stronę wiejskiego klimatu, ale już aranżacja wnętrz to mieszanka stylu vintage i loftowego.

Pomysł na wystrój mieliśmy od samego początku. Wiedzieliśmy, że nie chcemy iść w stronę stylu prowansalskiego, a wolimy bardziej industrialne, skandynawskie i nowoczesne klimaty. Podjęliśmy ryzyko umeblowania budynku meblami rodem z PRL, które ostatecznie dobrze sprawdziły się w takim wnętrzu – opowiada właścicielka. Nie zabrakło również akcentu zaczerpniętego wprost z  remontu dachu, który zapoczątkował niezwykłą metamorfozę. Drewniany stół w jadalni wykonano bowiem ze starej więźby dachowej. Jego imponujący rozmiar sprzyja wspólnym posiłkom w gronie gości, dla których właściciele przybytku starają się stworzyć możliwie jak najbardziej rodzinną atmosferę. Pomagają w tym swojskie jadło oraz sielskie krajobrazy. Położone w malowniczej okolicy gospodarstwo to rzeczywiście idealne miejsce na letni wypoczynek. Nieopodal znajduje się jezioro z plażą, a w okolicy mnóstwo jest, poprowadzonych wśród pięknej zieleni, tras do biegania i dróżek rowerowych.

Tekst: Anna Sołomiewicz

 

Komentarze

Zaloguj się

Zobacz także