
Trochę wystygło...
Surowe, matowe, chłodne płaszczyzny miały decydujący wpływ na wygląd salonu. Podobnie jak stonowana kolorystyka i wyrafinowana prostota zastosowanych materiałów.

Wnętrze szlachetne i proste, minimalistyczne, z wieloma matowymi powierzchniami, których powagi nie burzą żadne lśniące elementy – takie było najważniejsze założenie aranżacji salonu. Zgodnie z nim, większość ścian została pokryta płaszczyznami z dużych, surowych, antracytowych płyt, wśród których pojawia się drewno wengé, a także – od czasu do czasu – cienkie metalowe listwy. Obudowa asymetrycznego kominka również rozrosła się na całą ścianę, dostosowując się do tego ogólnego „trendu”.
Stonowana kolorystyka wnętrza to zasługa zastosowania ograniczonej palety barw: głównie szarości, brązów i kontrastującego z nimi beżu (część ścian i posadzka). Tę spokojną paletę kolorów gdzieniegdzie tylko ożywiają nieliczne dodatki w odcieniach bakłażana oraz specjalnie dobierane, żywe kwiaty w donicach. Mimo zastosowania również takich materiałów, jak drewno czy skóra, wnętrze sprawiało dość chłodne wrażenie, dlatego konieczne było złagodzenie jego surowego wizerunku. Ociepleniu miały służyć użyte tkaniny: miękki dywan oraz zasłony z naturalnego jedwabiu, tworzące w oknach efektownie wyglądające faktury.
Zarówno jednak dywan, jak i zasłony, konsekwentnie dobrano w odcieniach dominującej we wnętrzu szarości. Ciemna kolorystyka pokoju wymagała też dobrego doświetlenia, szczególnie wieczorem. Dlatego salon, w wielu miejscach, rozjaśniają różnorodne rodzaje oświetlenia: poczynając od efektownego, hightechowego żyrandola nad częścią wypoczynkową, poprzez czarną szklaną lampę nad jadalnianym stołem, rząd kinkietów na ścianie, aż po świetlówki, poprowadzone po obrębie sufitu.